Witaj Fezie

Lot do Fezu obłożony w 20% ciapate bachory mają sporo placu do zabawy; wrzaski, krzyki nie dane jest mi odespanie nocy. Fez wita mnie uderzeniem gorąca w gębę, kieruje się do kantoru wymieniam euro i dolce zostaje pierwszy raz wydymany na czarnej ziemi, tuż za rogiem był kantor z lepszymi kursami. Szukam autobusu do centrum nie widzę miejskiego z braku siły zgadzam się na inny za 20dh. Już w autobusie poznaje pierwszego 'maj frend" nie potrafię mu wytłumaczyć, że nie chce od niego noclegów (za 20 euro). Gościu włada kilkoma językami, ale mojego spier** nie rozumie. Fez jestem w centrum 30 sekund spokoju i zaczepia mnie kolejny ciapaty zaczynam być zirytowany faktem, iż ta podróż ma tak ciągle wyglądać. Po wymianie paru zdań okazuje się że mój arab jest całkiem w porządku, zabiera mnie do medyny przy okazji nie rozumie czemu nie mam na taxi i wole miejski autobus. W autobusie wzbudzam nie lada atrakcję. Nowy kolega zaprowadza mnie do hostelu biorę bez wahania, myślę wyłącznie o prysznicu i drzemce. Po nabraniu sił postanawiam wyruszyć na miasto na dole zaskoczenie czeka na mnie mój ciapasek. Dobijamy targu on mnie oprowadza po mieście a ja mu nic w zamian nie muszę dawać. Spędzamy parę godzin spacerując po medynie, mój przewodnik ciekawie opowiada. Zaczyna się ściemniać, chcę wracać do hostelu Ahim proponuje miętową herbatę na dachu, zgadzam się. Siedzimy, popijamy przed nami piękny widok, kolega wyciąga sporych rozmiarów kość haszyszu i kręci blanta. Dopiero teraz rozmowa się klei dowiaduję się, że ma bogatych rodziców a on nie ma co robić więc zaczepia turystów, oj długo rozmawiamy... Wracam do pokoju zasypiam natychmiast.



1E=10,70 dh

bus do miasta 20dh

bus do mediny 3dh

nocleg 60dh

prysznic 10dh

Zdjęcia (8)

Komentarze (0)